poniedziałek, 23 lipca 2012

Dzień Dziesiąty. Zapomniane kościoły, opuszczone wsie

Budzik budzi nas o 6:30, znaczy się …żyjemy. Śniadanie w pobliskim sklepie spożywczym i szybki wymarsz. Musimy wrócić na trasę, a do planowanego wcześniej punktu startowego dodatkowe 13 km. I jak już wspominałam nudną szosą wśród równie nudnych pól (o klasyfikacji pól kiedy indziej). Idziemy, idziemy, idziemy, idziemy. Dookoła wszystko wygląda identycznie, żyto-rzepak, rzepak-żyto, drzewa-krzyże, krzyże-żyto. Słońce przypieka coraz bardziej. W połowie drogi zatrzymuje się koło nas właściciel poloneza (po raz pierwszy, z własnej inicjatywy!) i podwozi 2 km. Niby nic ale zawsze to pół godziny do przodu. Poza tym taki gest cieszy, zwłaszcza jeśli dotyczy transportu na trasie, która jest poza obowiązującym planem. Taki bonus w ramach bonusu. Po kolejnych km dochodzimy wreszcie do Chłopiatyna (nasz start), który urzeka swoim położeniem. Schodzimy z pól, wchodzimy w głąb zielonego wąwozu, wszędzie ładne domki z ogródkami pełnymi kwiatów. Jakoś tak miło i sympatycznie. Na końcu wsi przy stacji CPN obiecana śliczna cerkiew. Sesja zdjęciowa a potem relaks przy sklepie. Zalegamy na plastikowych krzesełkach, pijemy wodę z magnezem i czekamy na dostawę pieczywa, które tu przyjeżdża o …..11.



Po konsumpcji drożdżówki kierunek Myców. Znajduje się tam podobno piękna cerkiew ze starymi malowidłami, do której można wejść (info od kierowcy poloneza). Prosimy o klucze u sołtysa. Wchodzimy i dosłownie zapiera nam dech w piersiach. 







Tak jak w Hrebennem możemy zajrzeć gdzie chcemy. Za ołtarz, na przysłowiowe organy a nawet na samą górę, na wysoki balkon. Malowidła są na wyciągnięcie ręki. Wszystkie zjawiskowo piękne i w strasznym stanie. Odpada farba, kontury blakną, niszczeją deski, nic nie jest zabezpieczone czy nawet osłonięte. Piękna historia zapisana na ścianach powoli znika przez nikogo nie zatrzymana. 




 Oszołomieni postanawiamy jeszcze odwiedzić Wyżłów, opuszczoną starą wieś na granicy Polski i Ukrainy. Zatrzymuje nas po drodze strażnik straży granicznej (kolejny, chyba zaczniemy brać od nich jakieś pieczątki J, pięć pieczątek – wizyta w strażnicy gratis). Ostrzega że nikt w Wyżłowie już nie mieszka a sam kościół jest w strasznym stanie. Jego słowa potwierdzają się. To prawdziwa wieś, o której świat zapomniał. Początkowo mieszkali w niej głównie Ukraińcy, ale zostali wysiedleni w 1945-1947 roku. Wysokie drzewa zasłaniają domostwa, resztki siedlisk giną w gigantycznych pokrzywach, drogą dawno już nikt nie chodził. Wszystko otula cisza, ale nie ma w niej cienia grozy. Mam wrażenie, że cofnęliśmy się w czasie. Ciekawe spotkanie przeszłości z teraźniejszością. Na skraju wsi, w jednym z domów spotykamy dwoje ludzi. Mężczyzna koło 50tki i starsza kobieta. Potwierdzają, że są jedynymi czasowymi mieszkańcami i pokazują drogę do kościoła. Ten, podobnie jak cmentarz jest opuszczony i zrujnowany.









 Żegnamy się z tym tajemniczym miejscem i wracamy do cywilizacji. Po długiej wędrówce wśród pól docieramy do wsi Dłużniów. Tamtejsza cerkiew p.w. Podniesienia Krzyża Św.  z 1882 r. jest podobno największą cerkwią drewnianą w Polsce. A ponieważ trwają w niej prace remontowe możemy zajrzeć do środka. Wszędzie rusztowania, deski, jakieś dziwne rury i lampy, które przyspieszają schnięcie farb.






Remontowana ze środków unijnych cerkiew w Dłużniowie




Kolejne kwadranse są już spokojne. W tle majaczy Dołhobyczów. Wędrujemy przez pola, wysuszonymi drogami albo wśród zbóż. Po drodze kolejne piękne domy, słońce chyli się ku zachodowi. Ten moment, tuż po 17:00 jest chyba najlepszy do marszu. Powietrze jeszcze ciepłe, ale już nie upalne. Na horyzoncie piękne, żółte światło. Krok zwalnia, psychika się wycisza. Kolejny dzień za nami. Z noclegiem wyjątkowo nie ma problemu. Robimy rezerwację telefoniczną i lądujemy w małym domku położonym na tyłach nowoczesnego młyna. Takiego z wielkimi silosami, rurami i czerwonym dachem.
Nie wiadomo czy to jeszcze agroturystyka czy pokoje przemysłowe ;-)







Spotkane po drodze. Dwór i figura Jana Nepomucena w Oszczowie. Krzyż przydrożny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz