czwartek, 2 sierpnia 2012

Dzień Dwudziesty. Woda, wody, z wodą, przez wodę…

”Musimy być już blisko bo została mi ostatnia koszulka” – tymi słowami powitał mnie wuj dziś rano. I coś w tym jest. Jesteśmy w Janowcu Podlaskim a przed nami jeszcze tylko 3 dni w trasie. Początkowo myśleliśmy, żeby dojść do Białowieży (to ja za tym głosowałam, przyznaję, choć kompletnie nie wiem dlaczego). Im bardziej jednak zbliżaliśmy się do Bugu tym bardziej utwierdzaliśmy się w przekonaniu, że trzeba kierować się zgodnie z przewodnikiem Polska Egzotyczna i zakończyć marsz w Drohiczynie, tak jak jego autor. Przemawiają za tym piękne wsie i rezerwaty blisko rzeki oraz święta góra Grabarka. Na początek miejscowości o swojskich nazwach Bubel Stary, Pawłów i Gnojno. Mnóstwo drewnianych chat, żadnych tam wielkomiejskich daczy. Dzieci mówiące: dzień dobry. I zabawny pan, który goni nas przeszło 200 metrów aby dać nam jabłka na drogę. Sam z siebie. Bo pomyślał, że chyba gdzieś daleko wędrujemy. Słodkie J

                                     

                                    

Drewniany kościół filialny p.w. św. Jana Ewangelisty w Bublu Starym. Cenny zabytek bo z 1740 r. Pierwotnie cerkiew unicka. Do tego jeden z drewnianych domów ze śliwą. Owoce są, liście nie J. 

Podczas przerwy jeśli tylko jest możliwe rozkoszujemy się wodą gazowaną z lodówki. W szkle! Tradycję tych wód odkryliśmy już w pierwszym tygodniu marszu. Przyjemnie orzeźwiają i kosztują tylko 50-60 gr.! W zależności od miejsca zakupu zmieniają się ich nazwy ale przyjemność jest porównywalna. Spotkaliśmy ich w trasie kilkanaście rodzajów. Są też oranżady ale cukru w płynie nie pijemy J. Woda w zupełności wystarczy i każdy dostaje swoją buteleczkę lub dwie. Taka mała przyjemność. Ale jak zwykle stacze-kiwacze chcą nas namówić na piwo.
  

                             

                                             

                           Sponsorzy poszczególnych dni. Nasz typ to Galicya! Nie przypuszczałam,
                                      że woda gazowana może być tak dobra
J J
. Serio!

Dzisiejszy punkt programu to przeprawa przez Bug! Tak, właśnie, ów długo oczekiwany moment. Bug w naszych okolicach skręca na zachód, a my musimy go w którymś miejscu przepłynąć. Do wyboru mamy 2 przejścia: Gnojno i Zabuże. Tak naprawdę jest jeszcze prom w Drohiczynie, ale tydzień temu go ukradli J J. W Gnojnie okazuje się, że stan wody jest tak niski, że prom nie kursuje. Kierujemy się więc na Zabuże. Tam przemiły pan Łukasz obsługuje małą łódeczkę, która potrzebujących pieszych i zmotoryzowanych przewozi na drugi brzeg. Nie jest trwa to jakoś szczególnie długo ale frajda jest niesamowita. Tak jakoś wycieczkowo się robi! Nawet Gluta wypuściliśmy na zewnątrz J






Prom na Bugu w miejscowości Zabuże. Na linkę i korbkę. Udźwignie 6 ton. Czyli ludzie i dwa duże samochody. Czynny codziennie od 7 rano do zmierzchu (tylko między 12 a 14 przerwa). Wysiada się na przedmieściach Mielnika.

Po podróży promem spacer do Mielnika. Śpimy w pensjonacie Panorama. Z czwartego piętra mamy niezły widok na rzekę. Miejscowych angażują przerwy w dostawie prądu (!) ale na szczęście o 17 wszystko wraca do normy i wuj może zasiąść przed telewizorem aby obejrzeć siatkówki. Na półtorej godziny traci kontakt z rzeczywistością J J. Ale humor zdecydowanie mu się poprawia.

                            
                                          Oto jak Polacy kibicują naszym na olimpiadzie J.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz