środa, 26 czerwca 2013

Dzień Trzeci. Na granicy, wzdłuż granicy


 
Dziś marsz na Hajnówkę. Początkowo mieliśmy kierować się na miejscowość Topiło, w środku lasu, nad stawem. Po konsultacjach telefonicznych z kwaterą (umawianie noclegów na 3 dni do przodu to kolejne ulepszenie naszej wędrówki) okazało się jednak, że noclegi zostały tam zlikwidowane. Musimy więc skorygować nasze plany i iść trochę zmienioną trasą. Pierwsze km lasem, tuż, tuż, przy granicy. Mamy ją na wyciągnięcie ręki, dosłownie przechodzimy obok tabliczek ze stosowną informacją.




Po jakichś dwóch godzinach trafiamy na kontrolę. Strażnicy (pani podchorąży i pan sierżant) choć są bardzo mili trzymają nas ponad 15 minut. Nic też nie wiedzą o tym, abyśmy kogokolwiek uprzedzali, że idziemy. A uwaga - wysłaliśmy z Warszawy maila do wszystkich mijanych po drodze punktów straży (chyba ze 20), z dokładnym opisem trasy, datami i naszymi danymi z dowodów! Ale jak widać nic to nie dało. Ja wymownie milczę, wuj coś tam opowiada. Spisywanie danych i sprawdzanie ich przez krótkofalówki idzie horrendalnie długo (co???... no E jak Ewa, L jak Lucyna, I jak Iza…. Nie jak Eliza tylko Iza…. Jeszcze raz!). Jako wytłumaczenie podają to, że bardzo dużo ludzi przechodzi przez granicę na drugą stronę po to aby robić sobie zdjęcia. No i wtedy się robi afera i oni muszą nad tym jakoś panować. My raczej nie wyglądamy na osoby, które chcą się czołgać przez drut kolczasty dla jakiejś fotografii ale cóż.



Dalsza część marszu to cisza i spokój, niebo pochmurne ale nie pada. Mijamy miejscowości w których praktycznie nikogo nie ma, a których długość nie przekracza kilkuset metrów. Często zdarza się też że stojąc na początku wsi, przy tablicy z jej nazwą widzimy tą, która informuje o tym że dana wieś się kończy. Próbujemy rozwikłać z wujkiem dlaczego tak wąski pas terenu warto jakoś nazwać, ale uznajemy, że to jakieś pozostałości historyczne z dziada pradziada i nikomu nie chciało się tego zmieniać. Wędrujemy dalej i powoli odchodzimy od trasy przy granicy wyznaczonej przez przewodnik bo chcemy zahaczyć o cerkiew w Werstoku. Ta akurat jest … w remoncie. I podobnie jak cerkiew w Tokarach jest pomalowana na niebiesko. Nie zważając na rusztowania pstrykamy zdjęcia, cieszymy się z 5 minut słońca i w drogę.






 


Nogi już trochę dokuczają więc z nadzieją spoglądamy w stronę Dubiczy Królewskiej gdzie mamy nadzieję znaleźć jakiś sklep. W miejscowości wita nas ….. stacja benzynowa co wywołuje szeroki uśmiech na naszych twarzach. Tym bardziej że obok niej jest bar co oznacza ciepłą herbatę. Po zasięgnięciu informacji idziemy oglądać kolejną cerkiew. Tym razem nasze rozbawienie wywołuje nie jej kolor (znów niebieski) ale pani pracująca obok świątyni. Z daleka widać było że poprawia napisy na starych nagrobkach. Ale jak podeszliśmy bliżej okazało się, że robi to za pomocą … wielkiego czarnego flamastra :-)

                                                                                 

Ale efekt niewątpliwie jest. W drodze powrotnej mijamy pomnik żołnierza radzieckiego utrzymany w podejrzanie dobrym stanie oraz drewniane chałupy kryte słomą. Po obowiązkowej herbacie na stacji benzynowej i jogurtach w sklepie ruszamy dalej. Decydujemy się na wariant ostrzejszy – droga dłuższa, za to nie szosą. Idziemy dłużej niż przypuszczamy, choć robi się ciepło zmęczenie wychodzi z każdym krokiem. Ja stosuję już swój słynny manewr psychologiczny czyli co jakiś czas zmieniam buty na sandały, żeby szło się wygodniej. Bąbel na bąblu, proszę wuja żeby zwolnił. Do Hajnówki dochodzimy koło 20:30, ale okazuje się, że musimy jeszcze przejść 140 numerów ulicy Warszawskiej (aaaaaaa) i 90 numerów ulicy Piłsudskiego (buuuuuuuuu). Załapujemy się na ostatni sklep, w którym wuj pożera banany, ja łąpię soczuś pomidorowy i powolutku drepczemy na miejsce. Nocujemy w Domu Nauczyciela. Pokoje nie pachną najlepiej ale jesteśmy tak zmęczeni, że padamy na łóżka. Pani na recepcji podkreśla, że nas podziwia i takich turystów nigdy jeszcze u nich nie było. Na noc postanawiam zaaplikować sobie maść końską. Chłodzi tak, że trzeba zakładać skarpetki.
 









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz